Business class, czyli savoir-vivre w biznesie - o dawaniu prezentów

30.09.2020

W dzisiejszym wpisie chciałbym poruszyć kwestię troszkę "luźniejszą" - w cudzysłowie, gdyż mowa o etykiecie i jej subtelnościach…a subtelności są szalenie ważne.

Prezenty

Otrzymywanie prezentów i/lub obdarowywanie nimi innych to dla wielu z nas najwspanialsze doświadczenie, które niejednokrotnie wiąże się z wyzwoleniem ogromnych dawek pozytywnych emocji. O ile w życiu prywatnym, często kierując się porywem serca, pozwalamy sobie na dokonanie zakupu niezwykle oryginalnych, wręcz ekscentrycznych i nierzadko mało użytecznych upominków, których urok polega przede wszystkim na owej lekkości wyboru, o tyle w wyborze upominków dla współpracowników, przełożonych, ale przede wszystkim dla klientów powinniśmy wziąć pod uwagę parę cennych i sprawdzonych zasad:

  • unikaj kupowania rzeczy drogich, które mogłyby zostać odebrane jako chęć wywarcia presji na obdarowywanym;
  • uwzględnij fakt uniwersalności prezentu, który powinien być niezobowiązujący i współmierny do łączących nas z obdarowywanym relacji zawodowych;
  • pamiętaj, że gustowny oznacza elegancki, dobry jakościowo, nawet wyszukany, ale w żadnym razie kosztowny - mogący wprawić w zakłopotanie obdarowanego;
  • nie zamieszczaj logo firmy na prezencie – to nie jest gadżet firmowy, chyba nie chciałbyś być posądzonym o mało wyszukany marketing i złe intencje;
  • zadbaj o właściwą oprawę prezentu, która spowoduje zintensyfikowanie przyjemnego wrażenia, jakie towarzyszy podobnym sytuacjom;
  • pokuś się o odręczne wypisanie bileciku bądź kartki z życzeniami;
  • weź pod uwagę, że pamięć o swoich pracownikach, przełożonych czy klientach wyrażona poprzez drobny prezent, może zdziałać więcej, niż nie jedna oficjalna wizyta czy suchy mail z ofertą!

Trochę humoru ;)

Pewnego Bożego Narodzenia, bardzo dawno temu, Święty Mikołaj przygotowywał się do swojej corocznej podroży. Jednak wszędzie piętrzyły się problemy... Czterech z jego elfów zachorowało, a zastępcy nie produkowali zabawek tak szybko jak oni, więc Mikołaj zaczął się martwić, że może nie zdążyć... Następnie pani Mikołajowa oświadczyła mu, ze jej mama ma zamiar wkrótce ich odwiedzić, co bardzo zdenerwowało Mikołaja. Na domiar złego, kiedy poszedł zaprzęgać renifery, okazało się, że trzy z nich są w zaawansowanej ciąży, a dwa inne przeskoczyły przez płot i zwiały Bóg jeden wie dokąd.

Mikołaj zdenerwował się jeszcze bardziej... Kiedy zaczął pakować sanie, jedna z płóz złamała się. Worek runął na ziemię, a zabawki rozsypały się dookoła. Wkurzony postanowił wrócić do domu na kawę i szklaneczkę whisky. Kiedy jednak otworzył barek, okazało się, że elfy ukryły cały alkohol i nic nie zostało... Roztrzęsiony Mikołaj upuścił dzbanek do kawy, który roztrzaskał się na kawałeczki na podłodze w kuchni. Poszedł więc po szczotkę, ale okazało się, ze myszy zjadły włosie, z którego była zrobiona... I właśnie wtedy zadzwonił dzwonek do drzwi... Mikołaj poszedł otworzyć. Za drzwiami stał mały aniołek z piękną, wielką choinką. Aniołek radośnie zawołał:

- Wesołych Świąt, Mikołaju! Czyż nie piękny mamy dziś dzień?!
Przyniosłem dla Ciebie choinkę. Prawda, że jest wspaniała? Gdzie chciałbyś, żebym ją wsadził?...

I stąd wzięła się tradycja aniołka na czubku choinki...