Jak zmienia się komunikacja międzyludzka z powodu pandemii?

08.07.2020

W dzisiejszym artykule chciałbym poruszyć temat komunikacji międzyludzkiej w okresie pandemii koronawirusa. Pisząc ten artykuł podzielę się tutaj własnymi przemyśleniami w tym temacie, jednak jak wszystko co staram się w życiu robić – opierając się o wiedzę, a nie „widzi mi się” i stosując krytyczne myślenie. Zacznę od tego, że do zagadnienia podchodzę nie tylko od strony oczywistej, czyli przekazania informacji.

Co daje nam komunikacja? Służy, i jest to moim zdaniem jej lwia część zadania, do rozładowywania tzw. „progu napięciowego” (usuwamy go głównie podczas snu w fazie REM). To jest naturalne przystosowanie do „obsługi” tego procesu. Warto zwracać uwagę na naturalność naszych zachowań, gdyż – przynajmniej w moim odczuciu - jesteśmy im obligatoryjnie podporządkowani. Jesteśmy zwierzętami. Jesteśmy naczelnymi w królestwie zwierząt i podlegamy tym samym procesom, co inne zwierzęta – jemy, śpimy, wydalamy, oddychamy itd.

Komunikacja

Myśląc o komunikacji rozdzielamy ją na werbalną i niewerbalną. Stosunek ich odpowiednio wynosi ok. 30%-70% (wg różnych źródeł troszkę się różni). Ogromna przewaga komunikacji niewerbalnej nasuwa się sama, prawda? Świadczy to o tym jak jest ona ważna. W telegraficznym skrócie, ten rodzaj porozumiewania polega na „rozmowie” naszych ciał. Mowa tu o całokształcie bodźców wysyłanych przez nasze organizmy, a odbierane przez rozmówcę wszystkimi zmysłami. Węch, słuch, mimika czy gestykulacja – to wszystko zbiorczo i w jednym czasie „mówi” razem z nami. Łatwo dostrzec to na przykładzie, jaką informację dostajemy, gdy rozmówca „markuje” śmiech. A gdy widzimy osobę u której śmieje się cała twarz, oczy się śmieją a uszy wykonują mikro drgania - kolosalna różnica w informacji, prawda?

Komunikacja a wirus

Każdy z nas odczuł w większym czy mniejszym stopni efekty izolacji społecznej w tym okresie. Widać gołym okiem jak nasze życie w dużo większym stopniu przeniosło się do sieci. Co jest ciekawe, mimo tego ludzie naturalnie zamieszczają filmiki ze wspólnego przebywania w mniejszym, ograniczonym wymogami sanitarnymi gronie. Pokazuje to dobitnie jak garniemy się do kontaktu w obrębie własnego gatunku – sterowani właśnie potrzebami, o których pisałem powyżej.

Wy-naturzenia

Do czego może prowadzić taka zmiana naturalnych dla nas akcentów w zakresie komunikacji, obcowania z drugim człowiekiem? Czy „naturalnie” przychodzi wam stwierdzenie, że do niczego dobrego? Dobrze wam się wydaje. Brak wytwarzania oraz odpowiedzi na bodziec, tak samo jak np. brak witamin powoduje negatywne skutki. Brak witaminy C - obniża nam się odporność, długotrwały jej brak - pożegnajmy się z zębami (szkorbut). Tak samo jest z komunikacją i całym szeregiem bodźców jej niewerbalnej strony. Wśród różnych rodzajów depresji wyszczególnia się tzw. środowiskową. Jest ona odpowiedzią na okolicznościową deprawację naszego środowiska - ma to miejsce (choć na szczęście w coraz mniejszym stopniu) teraz. Rozwija się przy braku zaspokojenia naszych potrzeb tego typu i przebiega równie niebezpiecznie jak jej „starsze” odmiany.

Przenieśliśmy się do sieci w większym stopniu, bardziej z przymusu. I kiedy sytuacja wyklarowała się na tyle, że można częściej komunikować się ze sobą w naturalny dla naszego gatunku sposób – robimy to. Ja osobiście widzę zdrowe pragnienie kontaktu u ludzi. Mogę zatem chyba wysnuć wniosek, że wszystko na szczęście pomału wraca do normy.